wtorek, 2 lipca 2013

Plaże KRETY - TAVRONITIS

Zakochałam się w Krecie. Na zawsze, na zabój, naprawdę!

Oczywiście zakochałam się w jedzeniu :-) Smaki, aromaty, zioła, przyprawy... Ale plaże pobiły wszystko! Na plaży mogłam siedzieć i słuchać fal godzinami! Zasypiałam przy szumie morza i budziło mnie ono nocą. Plaża pozwalała uwierzyć, że jesteśmy wolni, nieskrępowani, że wypoczywamy, a nasz umysł ulatuje ku kreatywnym obszarom świadomości... I podświadomości. Błękit, bezkres, błogość.... Morze spokojne i wzburzone. Morze błękitne, przezroczyste i ryczące granatową otchłanią. Morze ciepłe i lodowate. Morze...
I plaża. Kamienista, żwirowa, piaszczysta. Od czerni, szarości, po złoto i różowy odcień bieli.

To wszystko oferuje nam Kreta, a przecież jeszcze tak wielu plaż nie było nam dane podziwiać! To, co zobaczyliśmy, to dopiero początek i mam wielką nadzieję, że nastąpi kontynuacja.

Pierwsza plaża, to ta, z której szum usypiał nas i budził o poranku. TAVRONITIS. Mała wioska między Chanią a Kissamos. Plaża kamienista, przez co szum morza ma swój drugi głos przy odejściu fali - słychać jak woda przelewa się po kamieniach. Plaża niemal pusta przed sezonem, wspaniała na wieczorne spacery.
W dniu, gdy przyjechaliśmy, piętrzyły się chmury i następnego dnia spadł deszcz. Kreteńczycy kiwali z niedowierzaniem głową: dziwne, bardzo dziwne, że taka pogoda w czerwcu. A później już tylko piękne słońce, długie spacery o poranku i przy zachodzie słońca i wsłuchiwanie się w groźny ryk fal :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz